Na początek przypominamy, gdzie i kiedy można oglądać program "Maja w ogrodzie":
Szczegółowe dni i godziny emisji na wszystkich antenach TVN znajdą Państwo w zakładce "O NAS" - wystarczy kliknąć na TEN LINK.
Naszą wizytę zaczynamy od terenu, który otacza Dom Malarek, a oprowadzała nas po nim pani Wanda, dyrektor Domu Malarek w Zalipiu. Miejsce to jest swoistym centrum kulturalnym tej wsi. Tutaj mogą zatrzymać się i odpocząć turyści, którzy często przyjeżdżają na rowerach. Tu można kupić jedyne w swoim rodzaju malowane przedmioty. Z myślą o gościach, zbudowano tu letnią stołówkę ozdobioną pięknymi kwiatowymi wzorami. W jej otoczeniu rozciąga się niewielki ogródek. Tuż obok kwitnie rabata pełna ostróżek, do których dodatkiem są żółte nachyłki. Całość otoczono obwódką z szarych listków czyścca wełnistego.
Inne rabaty wokół Domu Malarek zostały skomponowane schodkowo z wieloletnich roślin. Od najwyższych, takich jak kwitnący na żółto słoneczniczek szorstki (Heliopsis helianthoides) poprzez niższe piętro, gdzie posadzono szałwię omszoną(Salvia nemorosa).
Drewniane budowle często zabezpiecza się preparatami na bazie starego przepalonego oleju, które nadają charakterystyczny czarny kolor. Po wchłonięciu impregnatu powierzchnia taka nadaje się do malowania, ale aby otrzymać wyrazisty wzór trzeba farbę nałożyć kilkakrotnie. W kolejnych latach wystarczy już tylko poprawić niektóre kontury rysunku.
Malowane ule i pszczoły to znak rozpoznawczy trzeciego ogrodu, który należy do pani Heleny i Artura Lelek. Pasją gospodarza są te pracowite owady, a jego żony – piękne kwiatowe kompozycje. Tutaj, podobnie jak w poprzednim ogrodzie, ciężko znaleźć choćby skrawek miejsca, którego nie pokrywają malunki. Znaleźliśmy je nawet na kamieniach w ogrodzie.
Ogród pani Heleny zachwyca bogactwem kolorów i odcieni. Niewiele jest tu trawnika, gdyż centralne miejsce zajmuje duża prostokątna rabata. Naszą uwagę przyciągnęły różowe kwiaty ślazówki turyngskiej (Lavatera thuringiaca). Ta krewniaczka malwy kwitnie od czerwca do lipca, a czasami nawet jeszcze we wrześniu i październiku. Łatwo rozsiewa się i tworzy zwarte niewysokie, szpalery w ogrodzie.
Przypominamy, że teraz można ogladać całe odcinki programu na naszej stronie!
Video dostępne będzie zawsze kilka godzin po premierze programu.
ODCINEK 437:
Wieś Zalipie położona jest około 30 km od Tarnowa. W dolinie Wisły możemy spotkać prawdziwie sielski krajobraz z ogłowionymi wierzbami, ciągnącymi się po horyzont polami. Stojąca przy drodze kapliczka zdradza jednak, że przybyliśmy do wyjątkowego miejsca.

Inne rabaty wokół Domu Malarek zostały skomponowane schodkowo z wieloletnich roślin. Od najwyższych, takich jak kwitnący na żółto słoneczniczek szorstki (Heliopsis helianthoides) poprzez niższe piętro, gdzie posadzono szałwię omszoną(Salvia nemorosa).

Nad całością góruje studnia z żurawiem i dużym korytem. Kolorowe malunki sugerują jednak, że nie są wykorzystywane na co dzień. Bardzo ciekawa jest również rabata wygradzająca duży centralny plac stylizowany na zegar słoneczny. Plac jest oczywiście wspaniale pomalowany. Podobnie jak w wiejskich ogródkach, gdzie często stosuje się rośliny jednoroczne i miesza uprawowe z ozdobnymi, tak i tu rośnie koper o pięknych jasnozielonych baldachach, niewielkie aksamitki oraz wilczomlecz o jasno obrzeżonych liściach (Euphorbia marginata).

W narożniku ogrodu panie malowały białe wzory na ciemnym pniu lipy. Ten sposób ozdabiania drzew nawiązuje do najstarszej tradycji, sprzed 100 lat, kiedy sztuka ta dopiero się rodziła. Obecnie do uzyskania białych konturów używa się farb akrylowych, odpornych na warunki atmosferyczne.

Potem zajrzeliśmy do innego gospodarstwa, z trochę odmienną tradycją malowania. Już od progu w każdym zakątku witają kwiaty, ale stosuje się tu prawie zawsze charakterystyczne, żółte tło. Na sztachetach w płocie dodatkowo przymocowano szersze deski, aby zyskać nowe miejsce na malowidła. Jednak najbardziej zaskoczyły nas piękne, czarno-białe wzory na ścianach obory. Ich autorką jest m.in. wnuczka właścicielki, Magdalena Miś.
Drewniane budowle często zabezpiecza się preparatami na bazie starego przepalonego oleju, które nadają charakterystyczny czarny kolor. Po wchłonięciu impregnatu powierzchnia taka nadaje się do malowania, ale aby otrzymać wyrazisty wzór trzeba farbę nałożyć kilkakrotnie. W kolejnych latach wystarczy już tylko poprawić niektóre kontury rysunku.

W tym samym ogrodzie umiejscowiony jest też naturalny zbiornik wodny. Nad nim przerzucony został – oczywiście kwieciście malowany – mostek. Zbiornik doskonale się wkomponował w ogród, ale gospodarze mają z nim wiele problemów. Zasilany jest on poprzez wody gruntowe, dlatego poziom lustra w zbiorniku podnosi się i opada, w zależności od ilości wody zgromadzonej w glebie. Najmniej jest jej z reguły latem i czasami dochodzi nawet do wypłycania i zamulenia dna. Natomiast wiosną wysoka woda powoduje nasiąkanie i osuwanie się skarp na brzegu. Dlatego właściciele ogrodu umocnili krawędzie stawu wbitymi pionowo kołkami z wierzby i innych drzew. Nie pozwala to na osuwanie się ziemi do wody. Niestety taką konstrukcję trzeba wymieniać co kilka lat. W umacnianiu brzegu pomagają również swoimi korzeniami rośliny takie jak tataraki, trzciny i sity.
Malowane ule i pszczoły to znak rozpoznawczy trzeciego ogrodu, który należy do pani Heleny i Artura Lelek. Pasją gospodarza są te pracowite owady, a jego żony – piękne kwiatowe kompozycje. Tutaj, podobnie jak w poprzednim ogrodzie, ciężko znaleźć choćby skrawek miejsca, którego nie pokrywają malunki. Znaleźliśmy je nawet na kamieniach w ogrodzie.


Na drugą wizytę w ogrodzie pani Heleny przyszło nam czekać prawie rok – aż do kwietnia tego roku. Wokół domu rabaty mieniły się kolorami i chociaż długa zima opóźniła kwitnienie wielu roślin, to piękna pogoda zachęcała pszczoły do oblotów. Nasze odwiedziny zbiegły się z wizyta pani Anny Murawiec z Małopolskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w pobliskiej Dąbrowie Tarnowskiej. Przy okazji spaceru pani Anna zauważyła, że gospodyni stosuje pod róże popiół. Okazuje się, że sypanie popiołem bardzo dobrze wpływa na te rośliny. Lubią one lekko zasadowe podłoże a spalone resztki z drewna zawierają nawet 50% wapnia, które podnosi pH gleby. Ponadto w popiele jest bardzo dużo łatwo dostępnego potasu, magnezu i fosforu – pierwiastki te potrzebne są roślinom do budowy kwiatów i sztywnych pędów. Natomiast nie zawiera on prawie wcale azotu i pani Helena uzupełnia go w sezonie kompostem z mieszanym z kurzakiem.
Właścicielka, jak co roku, startuje w konkursie organizowanym przez Muzeum Etnograficzne w Tarnowie pod nazwą "Malowana chata". Pod koniec maja specjalna komisja wizytuje zagrody w poszukiwaniu tej najpiękniejszej. Wyniki konkursu ogłaszane są w niedzielę po Bożym Ciele, z pewnością jest to więc najlepszy czas w roku, aby odwiedzić Zalipie.
Dla pani Heleny jednak najważniejsze jest to, aby tradycja malowania była „żywa” i ciągle kultywowana, dlatego też stara się swoją pasją zarazić kolejne już pokolenie. Razem z wnuczką bawi się w malowanie „łapek” właśnie zalipiańskimi wzorami.

A na koniec jeszcze mała ciekawostka – dość rzadkie drzewo, które wypatrzyliśmy we wsi: to morwa. Prawie 90 lat temu, w latach 30-tych zeszłego wieku, w naszym kraju rozpoczęto masowe sadzenie morwy, rozwijało się jedwabnictwo. W okresie budowania fundamentów ekonomii młodego państwa polskiego, przedwojenne władze uznały, że to jest to opłacalna gałąź przemysłu.
Nauczaniem hodowli jedwabników i roślinnym pożywienie dla nich zajęła się Doświadczalna Stacja Jedwabnicza w Milanówku. Najważniejsze ministerstwa nakazały sadzenie morwy i rozwijanie na niej hodowli jedwabników między innymi przy torach kolejowych, więzieniach i zakładach opiekuńczych, zakładanie szkółek morwowych w nadleśnictwach, propagowanie sadzenia tego gatunku na wsiach. I tak znalazła się też w Zalipiu.