Kiedy odwiedzamy ogrody, najczęściej podróżujemy samochodem. Tym razem do pokonania mieliśmy więcej niż półtora tysiąca kilometrów. W takim przypadku najrozsądniej jest wybrać samolot. Słusznie, ponieważ po niespełna dwugodzinnym locie docieramy do celu, północnej Anglii. Jesteśmy w posiadłości Renishaw Hall, www.renishaw-hall.co.uk piętnaście kilometrów na południe od Sheffield. Miejsce, w którym się znajdujemy, czaruje od samego progu. Mury ścian pałacu oplatają wiekowe pnącza. Wywierają na nas pierwsze, mocne wrażenie. Przeplatające się między sobą gatunki tworzą niezwykle naturalną mozaikę sięgającą najwyższych pięter tej jakże monumentalnej budowli. Ciekawostką jest tutaj magnolia wielkokwiatowa, prowadzona na murze w formie pnącza. Widać, że łagodny, angielski klimat sprzyja roślinom. Pod koniec czerwca większość gatunków kwitnie. Posiadłość jest własnością prywatną, a pałac zamieszkiwany od 400 lat przez rodzinę Sitwellsów. Pomimo tego ogród udostępniono zwiedzającym.

David ma bardzo subtelne podejście do swoich kompozycji. W podobny sposób jak wilce stosuje również nasturcje pnące Tropaeolum speciosum, nazywane tutaj płomiennymi. Te delikatne bylinowe pnącza zdobią ciemne cisowe ściany, na których rzeczywiście pojawiają się jak ognie. Mogą osiągać nawet do trzech metrów wysokości i kwitną od czerwca do września. Lubią wilgotne stanowiska, dlatego idealne są dla nich brzegi zbiorników wodnych. Po bliższym przyjrzeniu się innym roślinnym kompozycjom odkrywamy coraz to nowe pomysły tutejszych ogrodników.
W chwili obecnej naparstnice jak wykrzykniki podkreślają ważność tego miejsca. W ogrodzie nie brakuje też innych mocnych akcentów. Wszystkie meble ogrodowe pomalowane są na kolor spatynowanej miedzi. W ten sposób szlachetnie prezentują się na
tle zieleni i bardzo dobrze harmonizują z naturalnie spatynowanymi rynnami na elewacjach pałacu. Bardzo ciekawą konstrukcję posiadają fotele pod gmachem. Ktoś kiedyś wpadł na pomysł aby zespawać je ze starych podków. Akcenty miedzianej patyny znajdujemy też na rabatach kwiatowych. To obeliski, które spełniają rolę podpór dla róż, tworzących najwyższe piętra kompozycji.

Biały zakątek jest zrealizowany konsekwentnie. Obecnie zdobią go białe róże, ostróżki, naparstnice. Po samym zapachu można rozpoznać jaśminowce, których nie mogło zabraknąć w tak tradycyjnym zestawieniu. Z białego ogrodu rozpościera się też widok na elewację pałacu, pięknie przykrytą płaszczem kwitnących hortensji pnących. Oddalając się stopniowo z tego miejsca kolor biały zaczyna łączyć się odcieniami fioletu, różu i niebieskiego. Podczas kiedy jedne kwiaty przekwitają, pojawiają się następne. Ogród tętni kolorami przez cały sezon. Niezmienne w formie i kolorze są tylko żywopłoty.
Efekty pracy ogrodników widać praktycznie na każdym metrze powierzchni ogrodu. Słynne angielskie obrzeża trawników przy rabatach doprowadzone są tutaj do perfekcji. Nie ma tutaj palisad czy wkopanych taśm, tylko równiutko, w angielskim stylu przycięta darń. Stalowe taśmy pojawiają tylko na obrzeżach ścieżek i dróg. Jednak i tu trzeba pracy - źdźbła trawy nie mogą sobie byle jak zwisać poza stalowe taśmy. Anglicy posiadają do pielęgnowania tego typu obrzeży specjalne nożyce, lecz dla Davida nie były one wystarczająco doskonałe. Aby ścinki nie spadały na żwirową nawierzchnię, co trudno byłoby posprzątać, dospawał do nożyc kieszonki. Dzięki temu rozwiązaniu pracuje się o wiele bardziej efektywnie.
Posiadłość Renishaw Hall to nie tylko pałac z misternie prowadzanym ogrodem. Jeśli dalej sięgniemy okiem, widzimy jak doskonale ogród łączy się z naturalnym krajobrazem. Z okien salonów pałacu czy wyżej położonych tarasów ogrodu rozpościerają się malownicze widoki na pastwiska, grupy drzew i wodę. Takich akcentów nie mogło zabraknąć w angielskim ogrodzie, który przecież wywodzi się z typowo wiejskich klimatów, ale to już oddzielna historia.

Pasące się na łąkach zwierzęta nie tylko doskonale pielęgnują murawę, warto też zwrócić uwagę na drzewa, których korony są charakterystycznie podcięte przez zwierzęta od dołu. Dokładnie na wysokość taką jaką mają owce z zadartą do góry głową. Przeważają tutaj dęby, ale są także lipy. Rosną pojedynczo i w grupach tworząc przemyślane kompozycje. Ich układ jest taki, że działają jak kurtyny odsłaniając wspaniałe dalekie perspektywy - dla spacerujących czy z miejsc widokowych. Równo podcięte od dołu korony powodują, że bryły roślin nie wydają się ciężkie i nie są tak przytłaczające. Można też pod nimi spocząć. Prekursorem takiego traktowania krajobrazu był Lancelot Brown znany również jako „Capability” Brown. Działał w drugiej połowie osiemnastego wieku. Jego filozofią byłowykorzystanie naturalnego ukształtowanie terenu, a swoje projekty opierał na linii falistej. Dążył przy tym do jak największej liczby punktów widokowych. Miał też wielki dar przekonywania, do tego stopnia, że ówcześni magnaci przebudowywali swoje posiadłości od podstaw.
W Chatsworth umówiliśmy się z Kasią Bellingham, ogrodniczką, katarzynabellingham.blogspot.com znawczynią angielskich ogrodów, w których odbywała praktyki i przepracowała wiele lat. Tutaj jest naszym przewodnikiem. Kasia od razu pobiegła do ogrodu warzywnego. Kiedy znikała w bramie z wiklinowego buta, podążając za nią zwróciliśmy uwagę na dość solidnie ogrodzony mały warzywnik. Płot wykonany jest z desek twardego drewna, przy czym, co ciekawe, nie ciętych lecz otrzymywanych metodą rozłupywania. Ten jeden szczegół powoduje, że ogrodzenie staje się po prostu niepowtarzalne.
Poza tym ogród urządzony jest bardzo praktycznie. Pomimo że posiada układ tarasowy, komunikacja w nim jest wzorowa. Oprócz schodów, które prowadzą najkrótszą drogą, są też specjalnie wytrasowane pochylnie. Warto wspomnieć, że rozwiązanie nie jest z naszych czasów.
W wielu miejscach ogrodu słychać wodę. Sączy się wąskimi kanalikami to w dół, to rozlewa na boki. Przy domku ogrodnika, malowniczo porośniętym porzeczką, zauważamy beczkę na deszczówkę. Dostęp do wody jest niezbędny, do prawidłowego funkcjonowania każdego ogrodu, a tym bardziej warzywnego.

Zarówno na rabatach kwiatowych jak i grządkach warzywnych podłoże jest znakomitej jakości i nie ma w nim odrobiny torfu.
Cały ogród w Chatsworth prowadzony jest w zgodzie z naturą. Dotyczy to między innymi podlewania czy walki ze szkodnikami. Odpowiednie podłoże, dodatkowo ściółkowane, długo utrzymuje wilgoć. Natomiast lawendowe czy kocimiętkowe obwódki różanek stanowią barierę dla szkodników. Warto też wiedzieć, że każda roślina posadzona w optymalnych dla siebie warunkach rośnie zdrowo i jest odporniejsza na choroby. Mądrze postępuje się tutaj też z nawożeniem, o czym opowiada Steve Porter Główny Ogrodnik Chatsworth.
Położony na stoku ogród warzywny ma wystawę południową i jest w nim słońce przez cały dzień. Panują w nim optymalne warunki dla owoców i warzyw, ale też dla przebywających w ogrodzie ludzi.
Lancelotowi Brownowi nie udało się całkowicie zmienić Chatsworth. Jego rękę poznać daje się przede wszystkim poza murami pałacu. W przyszłym roku przypada równo trzysetna rocznica urodzin Lancelota ‘Capability’ Browna. W związku z tym jubileuszem, organizacja VisitEngland ogłosiła rok 2016, rokiem angielskich ogrodów.
Wewnątrz pałacowych murów od razu wpadają w oko geometryczne formy żywopłotów, czy zbiorników wodnych. Największy z nich, tworzy prostokątną taflę wody. Zamysłem projektantów było stworzenie lustrzanej powierzchni, w której odbija się otaczający krajobraz. Poza tym patrząc na wodę od strony tarasu jej tafla wygląda jakby nie miała końca. Uskok terenu za zbiornikiem powoduje złudzenie sięgania kanału po horyzont. W zbiorniku bije największa z tutejszych fontann. Zastanawialiśmy się jak działa i ile energii pochłania.
