Tym razem odwiedzamy niewielki ogród na warszawskiej Pradze. Znajduje się w zabudowie szeregowej, a jego obecni właściciele mieszkają tutaj od piętnastu lat. W tym czasie ogród zdążył przejść już dwie poważne metamorfozy. Kiedy pojawiliśmy się przed domem jesienią, dwa lata temu, scenerię przedogródka tworzył piękny przebarwiający się na ciepłe kolory winobluszcz trójklapowy. Pnącza porastały zarówno dom właścicieli ogrodu jak i ślepą ścianę zabudowy sąsiadów. Przyjechaliśmy na spotkanie z panią Ewą Wójcik – właścicielką ogrodu oraz Olgą Piórkowską z firmy Fabryka Ogrodów – projektantką i zarazem sprawczynią ostatniej przemiany tego miejsca.

Na powierzchni stu dwudziestu metrów kwadratowych powstał ogród jaki sobie wyobrażali nowi właściciele. Najpierw przy domu zbudowano taras z terrakoty. Miał wystawę południową więc docierało tu najwięcej słońca. Na przeciwnym biegunie ogrodu powstała wiata biesiadna. Zachodnią część ogrodu wypełniał zbiornik wodny o geometrycznym kształcie. Pojawiły się nowe rośliny - żywotniki, choina kanadyjska i drzewa liściaste. Ogród w tym wydaniu dobrze funkcjonował przez dziesięć lat, do czasu kiedy pojawiła się w nim Olga. Zmieniła jego oblicze nie do poznania. Szkieletem ogrody były jednak pozostałe z pierwszego założenia drzewa. Rozbudowała tarasy, zmieniając tym samym kształty rabat. Z ogrodu na zawsze znikły wiata i oczko wodne. Umiejętne operowanie kolorami i formami spowodowało, że ogród teraz wydawał się bardziej przestronny. Co ciekawe ingerencja w samą szatę roślinną była minimalna.

W ogrodzie jest też inna botaniczna ciekawostka. W tym samym czasie co klon, posadzono też olchę Spaetha (Alnus x spaethii), gatunek nie występujący w naszej rodzimej florze. Jest mieszańcem olchy japońskiej i kaukaskiej. Drzewo dorasta do piętnastu metrów wysokości, przy czym w młodości wzrost jest bardzo intensywny. Widać to właśnie tutaj. Aby do ogrodu wpadało więcej światła, konieczne było ścięcie wierzchołka. Warto więc zastanowić się nad wprowadzaniem niektórych drzew do ogrodu, zwłaszcza gdy jest on mały. Poza tym drzewo jest urodziwe. Liście ma wąskie i długie, z wierzchu błyszczące. Kiedy się rozwijają na wiosnę mają kolor szarobrązowy, a nawet fioletowy. Ozdobą rośliny są też kwiatostany i dość duże owoce, które u olch przybierają formę szyszek. Warto też wspomnieć, że w Polsce gatunek ten należy do rzadkości, występuje w nielicznych ogrodach prywatnych.

W ogrodzie jednak pojawiły się też nowe ciekawe rośliny. Kalina japońska, wprowadzona tutaj przez Olgę, kwitła już na początku lata, lecz tym razem kwiaty pojawiły się po raz kolejny jesienią.
Chociaż liście rośliny przywodzą na myśl boćwinę, czyli burak liściowy, w rzeczywistości jest to szczaw krwisty (Rumex sanquineus ssp. Sanquineus), który w warunkach naturalnych występuje w wilgotnych lasach liściastych. Natomiast w ogrodzie gatunek ten pięknie komponuje się na rabatach, przyciągając uwagę. Ozdobne są młode liście, soczyście zielone z karminowymi żyłkami. Dobrze prezentują się w zestawieniach z innymi roślinami o purpurowych przebarwieniach, jak chociażby wspomnianymi żurawkami. Lubi stanowiska półcieniste i wilgotne. Kiedy zakwita, można wycinać kwiatostany, wtedy zachowuje zwarty pokrój i wypuszcza więcej liści. Warto też wiedzieć, że liście są jadalne i mogą być używane w kuchni do przyrządzania zup.
Prace nad nowym ogrodem rozpoczęto od demontażu wiaty i oczka wodnego. Nie było to proste, ponieważ obiekty solidnie zbudowano, a podczas rozbiórki trzeba było manewrować pomiędzy istniejącymi grupami roślin. Obrzeże sadzawki stanowiły podkłady kolejowe, materiał który w tamtych czasach był bardzo popularny i wręcz poszukiwany. Drewno praktycznie
niezniszczalne. Na szczęście dzisiaj zdajemy sobie sprawę jak bardzo jest nasączone trującą chemią. W dłuższym kontakcie z wodą z podkładów wypłukuje się praktycznie cała tablica Mendelejewa różnych pierwiastków. Dlatego łączenie podkładów ze środowiskiem wodnym, które miałoby być przyjazne dla środowiska mija się całkowicie z celem. Oczko wodne długości prawie pięciu metrów zajmowało w ogrodzie najwięcej miejsca. Po zerwaniu folii i laminatów, którymi zbiornik był naprawiany, powstała ogromna niecka, którą trzeba było jakimś sposobem zagospodarować. W tym miejscu nie przewidywano nasadzeń, więc dół został wypełniony podkładami, z których zbudowany był pierwszy ogród.

Postanowiono jednogłośnie, że przestrzeń po sadzawce miał zająć taras. Zadaniem tej nowej budowli miało być nie tylko powiększenie przestrzeni dla mebli i do biesiadowania lecz także wyprowadzenie jej spod domu i przeniesienia życia towarzyskiego w głąb ogrodu. Olga zaprojektowała taras w formie fali wypływającej spod budynku wzdłuż zachodniej granicy działki. W formie łuku zbudowany był poprzedni taras pod domem i to zapewne właśnie on dał początek nowej formie ogrodu. Miał jednak zniknąć pod nowym podestem z desek. Budowa tarasu postępowała sprawnie. Legary wsparto na betonowych bloczkach, ustawionych i wypoziomowanych na podsypce z suchej betonowej zaprawy. Na podest zostały wybrane deski modrzewiowe. Ich jasny kolor miał wprowadzić do ogrodu więcej światła, w przeciwieństwie do wcześniejszej oprawy z podkładów kolejowych, która dawała w zacienionym ogrodzie dość ponury nastrój. Dopiero po przykręceniu wstępnie poskracanych desek wycięto formę łagodnej fali, a wszystkie nierówności i ostre kanty zostały wygładzone szlifierką. Architektonicznym elementem, który wpłynął na nowe oblicze ogrodu jest także ścieżka z prefabrykowanej kostki imitującej
kamień. Ułożono ją na zaprawie piaskowo-cementowej. Wije się w głąb ogrodu, wzdłuż falistej linii tarasu. Pomiędzy kamieniami a deskami powstaje idealna przestrzeń na założenie nowej rabaty. W zakolach ścieżki projektantka postanowiła założyć dwa trawniki w formie kolistej. Zielona murawa rozwijana jest z rolki, a efekt końcowy niezwykle ciekawy. Dzięki temu rozwiązaniu przestrzeń ogrodu w porównaniu ze stanem poprzednim staje się bardziej dynamiczna. Spoglądając na ogród z kierunku domu wydaje się że jest on większy, bogatszy. Powodują to między innymi faliste linie, za którymi podąża wzrok.

Sztuką nowego projektu jest duża zmiana oblicza ogrodu z pozostawieniem zastanych w ogrodzie roślin, między innymi drzew. Budowany z rozmachem taras nie omijał ich, lecz po prostu przecinał linię, w której rosły. Aby pogodzić jedno z drugim, w deskach zostały wycięte otwory, specjalnie dla pni drzew. Ponadto sama konstrukcja tarasu nie ingeruje w żaden sposób w środowisko roślin. Aby uniknąć przekopywania się przez strefę korzeni drzew, zrezygnowano z głębokich fundamentów. Zastosowano fundamenty powierzchniowe. Legary przytwierdzono do ciężkich bloczków układanych na ziemi.

Ogród znakomicie prezentuje się także po zmroku i można z niego korzystać do późnych godzin nocnych. Wyposażono go w rozmaite reflektory, które oświetlając przestrzeń, nadają jej zupełnie nowego wymiaru. Większość reflektorów jest ukryta pośród roślin, natomiast widoczne lampy mają kształt kul. Harmonizują z kulistymi formami roślin i falistym układem elementów ogrodu – rabat, ścieżek, czy tarasu, którego finezyjną linię doskonale widać o zmroku. A to dlatego, że brzeg podestu sprytnie podświetlają od spodu taśmy ledowe.

Jesienią swoją siłę pokazują trawy. Kiedy zakwitają, przykrywają pióropuszami większość innych roślin, zmieniając kompozycję ogrodu. Jak wiadomo ta sezonowa zmienność jest bardzo pożądana. Na pewno też warto zadbać o wygląd rabat na czas, zanim rozgoszczą się na nich trawy.
W ogrodzie warto zwrócić uwagę na ciekawą metaloplastykę. Na elewacji domu przy tarasie jest podpora dla pnączy w formie drzewa, którą malowniczo pokrywa bluszcz. Ten pomysł pochodzi jeszcze z czasów pierwszego ogrodu. Bluszcz zdobywa też coraz wyższe piętra klonu czerwonego.
Najwięcej uwagi projektantka poświęciła tarasowi. Zaniepokoiły ją miejscowe przetarcia i odpryski na powierzchni drewna.
Jeśli już raz decydujemy się na impregnowanie drewna tarasowego, powinniśmy zabieg regularnie kontynuować. Pamiętajmy, że w miejsca przetarte i miejscowo pozbawione powłoki zabezpieczającej wnika wilgoć. Tam drewno zaczyna pęcznieć, jego powierzchnia staje się nierówna, a przy zmiennych warunkach pogodowych może nawet pękać. Sporo uwagi należy też poświęcić myciu desek, zwłaszcza mechanicznemu. Nieumiejętne używanie myjek ciśnieniowych najczęściej taki taras po prostu niszczy. Do impregnowania drewna olejem wybierzmy porę suchą i ale niezbyt gorącą. Preparat nie może zbyt szybko tężeć, powinien mieć czas aby jak najgłębiej wniknąć w strukturę drewna. Pod koniec sezonu warto też zadbać o meble. Tutaj w ogrodzie zarówno stoły jak i fotele zimują na zewnątrz. Przykrywa się je na ten czas uszytymi na miarę pokrowcami.