
Właścicielka, pani Marta Olczak-Klimek od razu wiedziała, że ogród nie może wyglądać tak, jak zaproponował jej to deweloper i aby wykorzystać jak najlepiej dostępne miejsce, zwróciła się o pomoc do specjalistów - Agnieszki Duc i Mariusza Paska, którzy przeprowadzili pod blokiem sporą rewolucję.
Na początku bowiem, zaraz po budowie, przy budynku usypana została skarpa. Skarpa była mało praktyczna by zaadaptować ją na wygodny ogródek, a co gorsza, ziemią przysypano wysokie drzewa – ich pnie zasypano aż o metr! Dlatego najważniejsze było odkopanie drzew, bo brak powietrza przy nasadzie pni może spowodować ich zamieranie.

Odwiedziliśmy ten ogród kilkakrotnie, po raz pierwszy w październiku ubiegłego roku – gdy właśnie powstawał, potem – wiosną i latem. Mogliśmy więc zaobserwować jak wyglądała całość zaraz po założeniu oraz po niespełna roku. Widać już, że ogród cieszy oczy zmiennością kolorów w zależności od pory roku. Stroma ściana daje teraz bardzo naturalny efekt, ale by się to udało, całość wymagała skomplikowanych rozwiązań inżynieryjnych, aby ziemia nie spływała.
Projektanci najpierw wybrali dużo ziemi i potem odtworzyli skarpę od razu ją wzmacniając. Układano – niczym w torcie – kolejne warstwy wysokiej teokraty, każdą warstwę wypełniano podłożem i oddzielano od kolejnej geowłókniną. Geokrata to specjalna mata – tutaj wykorzystano taką o wysokości 16 centymetrów - która przypomina nieco plaster miodu. W pojedyncze komórki wsypuje się ziemię, a jej zadaniem jest stabilizowanie skarp czy zboczy.

Po zbudowaniu tarasu, na specjalnych kotwach zamocowano wstęgi z płyty poliuretanowej, oklejonej szarą folią. One maskują poszczególne poziomy, tworzą też ładny falisty wzór poszczególnych pięter, w które wsadzono rośliny.
Na tej zielonej ścianie zainstalowano automatyczne nawadnianie. Na wszystkich poziomach rozłożono linie kroplujące, jednak działają one w osobnych sekcjach. To dlatego, że wyżej położone warstwy otrzymują więcej wilgoci: woda z górnych warstw przesiąka do niższych.
Ścianę obsadzono gatunkami, które lubią lekkie przepuszczalne podłoże i dobrze znoszą ocienienie. Są to przede wszystkim pochodzące z gór żurawki o ozdobnych liściach. Dobrano odmiany o zabarwieniu cytrynowym, ciemnozielonym z fioletowym żyłkowaniem czy żółtoróżowawym. Warto pamiętać, że żurawki są bylinami krótkowiecznymi, z czasem wyciągają się i nie są już tak ładne. Potrafią też być kapryśne, trzeba dbać, by ziemia była dobrze zdrenowana. Na skarpie rosną też trawy, paprocie, bergenie i inne byliny, a także kilka tawuł czy bukszpanów.
Cała kompozycja romantycznego zakątka stworzona została wokół pni odkopanych drzew: świerka i modrzewia. Dosadzono im dla towarzystwa pięknie przebarwiający się jesienią grujecznik.

Zwróciliśmy jeszcze uwagę na nawierzchnię, jaką zaproponowali projektanci w „wydartym” skarpie romantycznym wnętrzu: powstała ona z niewielkich płomieniowanych płyt granitowych. Spoiny między nimi są nieregularne, a w nich posadzono karmnik ościsty.

W czasie jednej z naszych wizyty w tym ogrodzie, czekała na nas chwila relaksu: dzieci rozłożyły koc na trawie i zabrały się za roślinną zabawę, mianowicie za tworzenie kwiatowych bransoletek. Do ich zrobienia potrzebna jest taśma klejąca; do niej przykleja się płatki, drobne kwiatki, trawki, nasionka, nawet makaroniki.


W czwartej, zachodniej części ogrodu zachowano różową kolorystykę. Tu także jest wąsko i podłoża niewiele, więc projektanci powtórzyli schemat wykorzystany w trawiastej części ogrodu: przy budynku - trawnik, a na jego obrzeżu - rośliny. Tu też pojawiły się donice z blachy tytanowo-cynkowej. Wypełniają je kule z bukszpanu z miękko falującymi łanami różowych bodziszków korzeniastych.
Z kolei wzdłuż niskiego murku powstała długa rabata, bardzo zmieniająca się w ciągu roku; kwitną na niej tawuły japońskie, tawułki, hortensje, goździki czy rozchodniki. Z tej strony ogrodu widok zamyka klon palmowy posadzony w nieco większej donicy. Z tego pasa zieleni gospodarze nie korzystają na co dzień, pełni on raczej funkcję przedogródka, bo tu znajdują się drzwi wejściowe do mieszkania.

Wielu prac wykonanych przez specjalistów nie widać, ale bez nich ogród nie byłby taki sam. A Agnieszka ma jeszcze kolejne propozycje dla pani Marty – to między innymi możliwość ustawienia elementów wodnych – wodna ściana może powstać m.in. na ogrodzeniowym murze. Taki ogrodzeniowy mur można potraktować w ogrodzie trojako: albo jako tło dla fontanny, albo jako podporę do pnączy lub pozostawić ją białą: będzie wtedy jasnym ekranem, doświetlającym cieniste miejsce.
Gdy dzień w ogrodzie chylił się ku końcowi, zaczęliśmy dostrzegać staranne oświetlenie ogrodu. Wiele niedużych reflektorów podświetla rośliny czy stromą skarpę, malując piękne widoki. Widać, że nawet nocny aspekt ogrodu starannie przemyślano.
***
W drugiej części programu, przedstawiamy relację z wystawy „Zieleń to Życie” , która odbyła się w pierwszych dniach września.

Początek września jest dobrą porą na podsumowanie sezonu i prezentację nowości. Na wystawie jest wszystko – zaczęliśmy od oferty wrzosów i stoiska, gdzie rośliny te tworzyły piękne, różnokolorowe ściany. O tej porze nie mogło zabraknąć też traw ozdobnych. Ciekawym zabiegiem były gotowe zestawy tych roślin połączone z niskimi krzewami i bylinami. Niesamowita była też oferta miniaturowych hortensji ogrodowych we wszystkich odcieniach różu. Uwagę przyciągała też nietypowa odmiana czosnku ozdobnego – jego kwiatostany mogą osiągać nawet 90 cm obwodu! To czosnek ‘Globemaster’. Obok pysznił się czosnek ‘Red Mohican’, który kwitnie na przełomie czerwca i lipca. Kwiatostany mają rzadko spotykany kolor bordowy. Dół kwiatostanu jest kulisty, natomiast góra - nastroszona jak indiański pióropusz, co bez wątpienia czyni ten kwiat unikalnym i wartym polecenia.

Ciekawe rośliny można było zobaczyć na stoisku szkółki bylinowej z Olsztyna. Tutaj odkryliśmy znany z łąk krwiściąg, ale w odmianie Purpurea. Jego delikatne, ciemnokarminowe kwiatostany z daleka przyciągały uwagę. Z łąk pochodzi też babka lancetowata, również w odmianie purpurowej – piękna choć nieco ekspansywna.
Wystawa to okazja do wielu ciekawych spotkań. Tym razem porozmawialiśmy z panią Ulą Turniak, zakładającą ogrody. Pani Ula miała okazję być na wszystkich edycjach wystawy, a obecna jest już jej 24 odsłoną. Ciekawostką jest fakt, że startując w 1993 roku, wystawa nazywała się „Zieleń jest Życiem”, i odbyła się na terenie SGGW w Warszawie. Nasza rozmówczyni zdążyła już obejrzeć rośliny z konkursu nowości. Tu wyróżniał się okazały egzemplarz miskanta chińskiego odmiany ‘Memory’, który otrzymał złoty medal. Wyhodowano go w Niemczech, a do Polski sprowadził i zaaklimatyzował szkółkarz Artur Maj. Odmiana ta jest najbardziej odporna na mróz, ma duże, perłowe kwiaty. Więcej o ciekawych odmianach zaprezentowanych na wystawie piszemy tu: ROŚLINNE NOWOŚCI.

Ale wystawa to nie tylko rośliny - znaczna część stoisk poświęcona była technice ogrodniczej i akcesoriom do ogrodów. Dużym zainteresowaniem cieszyły się gnejsy wydobywane w polskich kopalniach. Gnejs to skała metamorficzna – jest przeobrażonym granitem. W ogrodzie sprawdza się np. przy ściółkowaniu roślin zamiast kory, są też kamienie nawierzchniowe.

Jak co roku na wystawie pojawiły się też rozwiązania związane z zielonymi ścianami do wnętrz. Oprócz dobrze znanych kompozycji z roślin pokojowych na bazie fikusów i paproci nowością były ściany z mchów. Tworzone są one z suszonych roślin odpowiednio farbowanych, dzięki czemu nie wymagają one żadnej pielęgnacji.