ODCINEK 306:
W tym odcinku Maja odwiedza niewielki, zaledwie 20-metrowy ogród, zamknięty we wnętrzu oranżerii. Miejsce to jest niezwykłe, bo pośród szklanych ścian rosną tu paprocie drzewiaste, ogromne fikusy i pnącza, a także rośliny owadożerne. Gdy drzewa w ogrodzie ogołacają się z liści i nadchodzą pochmurne zimowe dni, właściciele chętnie odwiedzają ten zielony zakątek.

Oranżerię wykonano z aluminiowych profili, które wypełniono szybami zespolonymi montowanymi próżniowo. Pusta przestrzeń między taflami stanowi doskonałą izolację cieplną. W obrysie budowla ma kształt sześciokąta z niewielkim prostokątnym łącznikiem od strony domu. Szklana konstrukcja dostawiona jest tylko z dwóch stron, bo pozostałe stanowią ściany budynku i ogrodzenia. W najwyższej części ma ona wysokość ponad 5 metrów, a do jej wnętrza można się dostać bezpośrednio z domu albo drzwiami z ogrodu. Oranżerię umiejscowiono z północnej strony budynku, dzięki czemu nie nagrzewa się mocno w czasie lata i panuje tu stabilna temperatura jesienią i zimą.
Z początku pan Wojciech chciał posadzić w oranżerii rośliny ze strefy tropikalnej. Jednak okazało się, że większość z nich wymaga utrzymywania przez cały rok wysokich temperatur w granicach 16-20 st. C. Przy tak dużej budowli, koszty ogrzewania są ogromne. Dlatego w oranżerii stworzono kompozycję z gruboszy, juki, wilczomleczy, kaktusów i innych sukulentów. Zimą potrzebują one dużo niższej temperatury: w granicach 7-10 st. C. W szklarni rośnie też krzew kawy o skórzastych, lśniących liściach, bugenwilla (pnącze pochodzące z Ameryki Południowej prowadzone w formie dużego krzewu) oraz fikus benjamina, który z niewielkiej sadzonki wyrósł w potężne drzewo.

W oranżerii znajduje się też roślina, do której właściciel ma ogromny sentyment, mimo że nie odpowiadają jej warunki chłodnej szklarni i nie najlepiej się tu czuje. To krzew kawowca. Rośnie on tu nie bez powodu: to symbol profesji naszego gospodarza, pana Wojciecha.
W oranżerii nie ma dodatkowego nawilżania powietrza – wystarczy, że jest wilgotna gleba i dużo roślin, które transpirują. Paruje też zbiornik wodny. Całość jest dość unikalna, bo w Polsce jest stosunkowo niewiele tego rodzaju ogrodów.
Właściciele oranżerii zrezygnowali z automatycznego podlewania, które się nienajlepiej sprawdzało i teraz podlewają całość ręcznie. Dzięki temu czują się też bardziej emocjonalnie związani z roślinami.
Na drobno pocięte pieniądze w ogromnej ilości, natknęliśmy się na trawniku przed jedną ze szkół. Postanowiliśmy sprawdzić, kto jest tak rozrzutny i używa banknotów, jako ściółki. Okazało się, że sprawcą zamieszania jest firma Wojciecha Grzymały, która zakładała w tym miejscu trawnik. Pan Wojciech opowiedział nam dokładnie, na czym polega ta metoda. Szczegóły można znaleźć tutaj: HYDROSIEW.